---------
Zacznę możę od samych Japończyków,
jako że to z nimi przede wszystkim przebywałem praktycznie non-stop. Można o
nich mówić wiele i godzinami, ale ja postaram się wypunktować kilka takich
rzeczy, które są mniej lub bardziej dystynktywne. Część już z pewnością
przewinęła się przez moje poprzednie posty, więc proszę stałych czytelników o
wybaczenie:
Japończycy oficjalnie są w stanie spać
wszędzie, w pracy, w
drodze do pracy, w drodze z pracy... tak wiem, sporo tej pracy tutaj, ale to
pewnie dlatego, że...
Japończycy są niesamowicie mili i
grzeczni... na zewnątrz. No niestety taka prawda, bo kulturalność i yasashisa jest tylko produktem ubocznym dwulicowości, niekoniecznie
negatywnej, ale jednak dwulicowości.
Japończycy są nienormalni i szaleni. I tutaj chciałem wrzucić pewne zdjęcie z imprezy na zakończenie roku w naszej firmie, ale zdecydowałem, że jednak nie jest to dobrym pomysłem, bo mimo wszystko jest to blog otwarty a nie chciałbym nikomu narobić kłopotów, więc niestety, dowód na powyższe zobaczą Ci, którzy zechcą jak już będę z powrotem.
Japończycy ubierają się dziwnie. No tak, wspominałem o licealistkach
zdaje się już kiedyś, do tego faceci mają często za krótkie spodnie, kiczowate
ciuchy i w ogóle są dużo bardziej kobiecy niż gdzie indziej. Japończycy – plus/minus
Brak ciepłej wody! Ja myślałem, że to tylko mój problem, bo
stary, wynajmowany dorm i dlatego, ale nie. Ciepłą wodę można spotkać głównie w
łazienkach, a dokładniej pod prysznicami czy przy wannach, bo u nas w umywalce
w łazience nie ma. Nie rozumiem i nie zrozumiem co jest grane chyba nigdy, ale
i to nie jest jedyna „zimna” niespodzianka...
Brak centralnego ogrzewania. To wiem, że jest problemem raczej
regionalnym, bo słyszałem, że gdzie indziej bywa. W moim dormie jednak ogrzewa
się tylko klimatyzatorami, więc wszędzie poza pokojami jest ziąb, nie wspominając
o łazience, a w zasadzie łaźni (bo kilkuosobowa jest), gdzie zimą idzie
zamarznąć jak się wskakuje na waleta, a tam 5 stopni...
Poza tym raczej problemów nie napotkałem,
generalnie wszystko jest mniejsze niż u nas i jakieś takie... bardzo opakowane.
No i przede wszystkim zarobki i to co dla mnie ważne – ich odniesienie do cen
sprzętu i wszelakich gadżetów. To jest cudne przeliczenie, bo ja jako intern na
najniższym możliwym wikcie byłem w stanie kupić sobie wiecej rzeczy niż przez
dwa lata w kraju. Co prawda same ceny są nieco wyższe niż w Polsce, więc
sprowadzać się nie opłaca, ale jak się je porówna to średniej pensji tutaj, to
zmienia to nasz punkt widzenia automatycznie. Warunki życia – plus! (Z małym
minusem za jedzenie).
Teraz
może o pracy coś. Była świetna, naprawdę nie ściemniam! Wielu z was wie, że
narzekałem na ogrom rzeczy w pracy, ale prawda jest taka, że źle mi tutaj nie
było i czasem mogłem zrobić coś naprawdę fajnego (inna sprawa, że kiedy indziej
tłumaczyłem kilkudziesięciostronicowe gnioty prawne, które uwaga! ... Nie były
przez nikogo sprawdzane). No i ze strony językowej również doświadczenie
nieocenione wręcz. A do tego muszę przyznać, że poznałem trochę fajnych ludzi,
a co tu dużo mówić, kontakty często ważniejsze są od jakiegokolwiek
wykształcenia. A no i już wiem skąd biorą się te wszystkie chore kuriozja
japońskie, wiem, bo sam pomagałem w ich tworzeniu poniekąd. Praca – plus!
Podróże,
fauna, flora, architektura, kultura szerokopojęta – to wszystko jest nie do
opisania, to jest wyższym poziom świadomości, w tym nie sposób się nie zakochać
i do tego na pewno będę tęsknić. Nawet mimo tego, że zdążyłem zostać
zaatakowany przez jastrzębia i byłem ścigany przez mocno wkurzoną małpę o
czerwonym pysku. Jedyny minus jest taki, że choć natura jest tutaj niesamowita
i naprawdę chroniona, to jednak dotarcie do niej nie jest już takie proste.
Paradosalnie z powodu tej właśnie jej ochrony zazwyczaj wejścia w góry są
poodgradzane i wszędzie stoją zakazy, a jak już znajdzie się ścieżkę
trekingową, to jest nazbyt dobrze zadbana, że tak się wyrażę. Ale pociesza
fakt, że natura jest tutaj tak dobrze rozwinięta (tylu wiewiórek co tutaj to
nigdy w życiu nie widziałem, nie mówiąc o OGROMNYCH owadach). Natura w Japonii –
plus!
Znajomych
zbyt wielu tutaj nie zdobyłem, raczej znajomości i to głównie z firmy. Na kilku
japońskich imprezach byłem i cóż, nie podobały mi się – syf kiła i mogiła. Było
nudno i przaśno, zawsze tylko jakieś jedzenie i siedzenie na tyłkach. Raz
jedyny się naprawdę zabawiłem jak pojechał sam do Roppongi i przechulałem jedną
trzecią mojej wypłaty (warto było!), ale to znów nie byli Japończycy raczej, to
samo się tyczyło imprezy halloweenowej. Tak więc imprezy z japończykami –
minus.
Pozdrawiam
wszystkich gorąco i dziękuję, że wytrwali tutaj ze mną od samego początku do
samego końca.
Uniżenie wam piszący,
CO podobno spotkać można od Touhoku i wyżej ;) Kiedyś faktycznie widziałam kaloryfer na filmie ;)
OdpowiedzUsuńMnie w zimie ratował onsen, który sobie zapodawałam w poniedziałek oraz te ogrzewające woreczki/poduszeczki, które można przykleić do ubrania.
Ale o braku ciepłej wody nie słyszałam...
Co do jedzenia zgadzam się. Brak nabiału przeszkadzał mi bardzo, ale ogólnie zarówno ilość jak jakość zaliczam na plus - jadłam więcej a schudłam i jeszcze wzrok mi się poprawił ^^
O, na Kyushu natura była ogólnie dostępna... Żadnych zakazów nie widziałam, a ścieżki trekkingowe były raczej zarośnięte niż super zadbane ;) Generalnie natura sama broniła wstępu do siebie, bo była mocno bujna i pozarastana ;)
Pozdrawiam również i żałuję, że to już koniec...
Ech widzisz, trzeba było jechać na Kyushu a nie w rejon Tokyo poniekąd :D no nic, nastęnym razem zapewne ;] co do zimnej wody, u mnie w dormie tylko w ofuro i w kuchni (w żadnej łazience, tudzież WC nie ma ;p), w biurze, a raczej biurach, bo pracowałem w dwóch, nie ma, słyszałem też głosy z Tsukuby o braku ciepłej wody poza ofuro, więc... zdarza się widocznie :D
OdpowiedzUsuńA tych woreczków, o których mówisz to nie znam ;p Onsenów zazdroszczę bo ja w okolicy nie miałem, a w sumie to jeszcze "nie mam", niestety i byłem w takowym raptem trzy razy przez cały wyjazd :( ale to było booooooskieeeee....... *O*
Pod ostatnim (no, formalnie przedostatnim) paragrafem mógłbym się spokojnie podpisać przy drobnych korektach oczywiście. Ale o tym chyba doskonale wiesz :) fajnie nam się trafiło, a niedługo się widzimy :)
OdpowiedzUsuń