Brzmi dumnie czyż nie? Ale to takie tylko mocno przesadzone wynaturzenie moje. Innymi słowy, jak to jest kiedy się już pierwszy raz w Japonii będąca człowieczyna oswoi z otaczającą ją rzeczywistością i żyć zaczyna normalnie...
No tak prawdę mówiąc, to nie wiem czy tutaj kiedykolwiek można żyć normalnie, bo przecież do normalnego życia jedzenie jest potrzebne, a z tym, szczególnie na początku, osobie, polską kuchnię wielbiącej, łatwo przecież nie jest. No bo owszem, jest niby chleb... piszę niby, bo do chleba jakoś szczególnie to to podobne nie jest, znaczy z wyglądu to jeszcze, ale powiem szczerze że konsystencja pozostawia już sporo do życzenia. A jednak i do tego idzie się przyzwyczaić jeśli się go odpowiednio okrasi, że tak powiem. Jak się więc moi Kochani już zapewne domyślacie, dzisiejszy odcinek dedykuję tym samym podstawowej potrzebie ludzkiego ciała, jaką jest jedzenie (nie liczcie na to, że nie będzie dygresji, bo się przeliczycie zapewne).
_______________
A więc idzie taki oto pierwszy lepszy gaijin (czyt. obcokrajowiec) sobie do supermarketu, tudzież konbini i próbuję upolować wzrokiem jakieś jedzenie... tutaj pojawia się pierwszy problem - jedzenia nie widać!
Ano nie widać, dlatego że Japończycy to taki cudny naród, który wszystko sobie (jak już chyba kiedyś wspominałem) pakuje w kilka opakowań naraz. Więc kończy się to tym że widzimy rzędy jakichś pudełek, często bardzo do siebie podobnych na pierwszy rzut oka i nie bardzo wiemy co widzimy. Ale jesteśmy ostrożni, więc na początek kupujemy sobie mleko i płatki śniadaniowe (z pierwszym nie ma problemu bo jest wszędzie, z płatkami gorzej, bo w Kamakurze na przykład w konbini nie bywają, trzeba się wybrać do większego supermarketu z wycieczką). Nie poddajemy się jednak, idziemy dalej i kolejny znajomy widok - jajka! No, teraz jest już przecież całkiem nieźle, bo możemy zrobić jajecznicę. A w sumie prawie, bo wypada jakiś tłuszczyk mieć na patelnie.
Ja osobiście jeszcze nie miałem szczęścia znaleźć oleju słonecznikowego, kupiłem jakiś inny (nie pamiętam z czego ale grunt, że wygląda podobnie i ma podobny zapach, a przede wszystkim się nadaje do smażenia). Z masłem też bywa różnie, znaczy zazwyczaj go nie ma, dobre to ja znalazłem nawet, znaczy takie 72% bodajże, ale kosztowało coś koło tysiąc pięćset jenów (55zł około) - sami rozumiecie skąd moja roześmiana do niego gęba. Także kupuje się coś co ma na opakowaniu napisane zdaje się 'marugarin' i około 60%. Jest to niezłe ale, uwaga, solone, więc się nie dziwić w razie czego proszę... tak jak na przykład ja, kiedy przy okazji posmarowałem nim chleb, którego smak utożsamiłem z moim wyobrażeniem dobrze wypieczonych dwutygodniowych skarpet.
Tak jak mówiłem, z chlebem bida i nie pozostaje nam nic, jak tylko się pogodzić i spróbować go zmusić do tego, żeby stał się zjadliwy. Jak? Otóż proponuję tosty na patelni na wspomnianym wyżej solonym masełku, wtedy i masło i chleb smakują o niebo lepiej.
Ale jest jeszcze ryż i makaron, tego jest akurat bardzo dużo i bardzo dużo rodzajów. Ryż może się wydawać drogi płacąc tysiąc jenów za dwukilowy worek, ale z drugiej strony to starcza to na cały miesiąc, chyba że robicie sobie na przykład z niego drugie śniadanie, to strzelam, że na jakieś pół miesiąca, więc to nie jest dużo. Do tego makaron, jest ich dużo i niektóre nie są drogie, a ich podstawowym plusem jest fakt, że gotują się w porywach do pięciu minut. a nie tak jak nasze od piętnastu w górę.
No i to tyle z rzeczy podstawowych, warzywa jeszcze na przykład, są owszem, nam znane również, ale są dość drogie, za jednego pomidora tutaj, u nas w sezonie kupicie sobie moi kochani dwa kilo - jest różnica? Do tego bardzo dużo różnych gotowych sosów do ryżu (coś cudownego naprawdę warto, bo nie dość że tanie, to jeszcze szybkie i proste w przygotowaniu!).
To chyba mniej więcej tyle, oczywiście można sobie na YT poszukać różnych lekcji gotowania japońskich potraw (pod warunkiem, że ktoś rozumie, bo jak nie to potem nie znajdzie w sklepie produktów niestety, przykro mi są przecież w pudełkach), ale ja na przykład nie bardzo mam na to czas i jest to zwyczajnie droższe, a wolę kupić na przykład pamiątki, ale o nich innym razem.
_______________
Powiem wam jeszcze, że w pracy jest całkiem nieźle, co prawda położyłem moją pierwszą prezentację, nad którą pracowałem tydzień (wyszło na to, że się z moim szefem nie zrozumieliśmy do końca i była trochę nie na temat), ale cóż - takie jest życie - mam poprawić!
Oprócz tego dostałem jeszcze do tłumaczenia kontrakt mojej firmy z inną, zajmującą się reklamą, korporacją z San Francisco na... wait for it... japoński! Po tym jak wyśmiałem ich w duchu za głupią decyzję i siebie, wiedząc, że nie jestem w stanie tego zrobić, wziąłem się za tłumaczenie. Po cały dzisiejszym dniu i część wczorajszego mam całe cztery strony z głowy i to bynajmniej nie dokładnie, bo w końcu stanęło na tym, że mam im to na piśmie objaśnić jak najprościej. I wszystko byłoby ok gdybym nie musiał sprawdzać co drugiego słowa (zazwyczaj jeszcze co drugiego sprawdzanego w ogóle w słowniku nie ma, bo okazuje się, że cóż... Japończycy wyrażają to inaczej. No i spoko, ich prawo, tylko czemu mnie każą to tłumaczyć po trzech latach japo? Po dziesięciu praktyki tłumaczeniowej to rozumiem jeszcze, ale tak...)
Ale przynajmniej są mili i naprawdę trafiłem na fajnych ludzi w biurze i świetnego przełożonego, powiedział mi, żebym pisał trochę dłuższe dzienne raporty to będzie mi sprawdzać czy jest dobrze po japońsku, żebym mógł sobie szlifować język, w sumie miło z jego strony, tym bardziej, że nie ma za wiele wolnego czasu (wczoraj był w biurze od siódmej rano do dwudziestej trzeciej, to tak dla przykładu).
_______________
No będę kończyć, późno się robi a ja jeszcze chciałem sobie coś przed snem obejrzeć, więc do następnego Kochani, w przyszły weekend wybieram się na moją pierwszą wycieczkę - do Hakone na trzy dni, więc pewnie po powrocie albo w jej trakcie się odezwę i dam znać jak tam ichnie kolejki górskie.
Wasz
空くん
P.S. Uwaga uwaga uwaga... kupiłem w końcu aparat!!! A to oznacza, że pojawiają się pierwsze zdjęcia, zapraszam do albumu na
Picasie! W gruncie rzeczy jest to moja okolica, mój pokój, gdzieś tam nawet ja. Jest zawieszony w powietrzu pająk i nawet jastrząb, jak również trzy zdjęcia shinjuku późnym wieczorem, innymi słowy - enjoy!
.